Zacznij pisać felietony, poradziła mi koleżanka, gdy zwierzyłam się, że mam chandrę.
Felietony?
Ależ wszystko już było! Nawet one (zresztą były od razu tłumaczone na język angielski, bo pismo, z którym współpracowałam, a którego nazwy w tej chwili nie pamiętam, było adresowane do obcokrajowców).
Zresztą kto je będzie czytał… A poza tym musiałabym albo interesować się polityką, albo historią, albo którymś z bardzo ograniczonych obszarów naszej rzeczywistości, podczas gdy inne trzeba by pozostawić… (Tak jak pół życia zajmowałam się medycyną, by być sumienną w swoich zdrowotnych artykułach. Ale w ten sposób rezygnowałam z innych rzeczy. A życie biegło, toczyło się. Każda minuta, na wagę złota, przepadała.) Amen.
To teraz będzie o przemijaniu.
I w prosty sposób wracam do swojego tekstu o Odejściu Jana Pawła II, a właściwie o tym jak przeżywało to Zakopane. {Ograniczyłam się w relacji tylko do tego miejsca (które zresztą kocham /traf sprawił, że także Karol Wojtyła je miłował/, bo przecież nie będę pisała w jednym tekście o wszystkich miastach, które odwiedzał.), a gdzie reportaż ten pisałam 20 lat temu. Wtedy byłam bardzo poruszona odejściem Jana Pawła, jak chyba większość Polaków. Stanowiliśmy jakby Jedność w Tej Sprawie. I wydawało mi się, że będąc w tym Zakopanem jestem przez coś Wyższego ode mnie prowadzona w tej sprawie. W każdym razie nie miałam kłopotów z zebraniem materiału, mało tego, czułam, zamiast trudu, przyjemność.} A który popełniłam 20 lat temu, po śmierci polskiego papieża.
I wtedy właśnie śp. Paweł Smogorzewski z miesięcznika „Powściągliwość i Praca” , któremu pokazałam swoje wypociny, rzekł: „Baśka, to jest fajne. Bierzemy!”.
Dziś z kolei, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Michalineum, do którego przedzwoniłam z pytaniem, czy mają archiwum z „PiP”, a jeśli tak, to czy mogliby mi udostępnić numer, gdzie jest moja relacja z Zakopanego po śmierci Jana Pawła, opisująca jak wyglądała stolica Tatr po jego odejściu, stałam się ponownie właścicielką owego tekstu, który w całości Państwu, i sobie, przypomnę. Oto on.
ODEJŚCIE I PRZYJŚCIE (cz.1) – z miesięcznika „Powściągliwość i Praca” 6/2005
„ Poniedziałek, 18 kwietnia
Odszedł nasz Gazda – to zdanie powtarzane przez górali i cytowane przez prasę dzwoni w uszach, kiedy z ulicy Wadowickiej w Krakowie skręcamy w Zakopiankę. Czeka nas droga do jego ukochanych Tatr, które po raz ostatni odwiedził w roku 1997l. Usłyszał wtedy na pożegnanie jeszcze raz: „Góralu, czy ci nie żal..”, samolot wspiął się w górę, a niebo nad całym Podhalem się rozchmurzyło, a potem rozpłakało. Ale nad Babią Górą promienie słońca przebiły się przez obłoki utworzyły świetlistą koronę, co pocieszyło baców i gazdów.
Kto jak kto, ale górale kochali go całym sercem i była to miłość odwzajemniona. To do nich mówił: „Na was można liczyć”, gdy odwiedzali go w Watykanie. „Kiedy z kolei Jan Paweł II przyjeżdżał do Krakowa, a wiadomo było, że nie będzie na Podhalu, to całe Zakopane pustoszało, bo wszyscy ruszali na spotkanie z nim” – wspomina 28-letni Antek z Kościeliska „Na wiadomość, że samolot z papieżem przeleci nad górami wychodziliśmy na pola i paliliśmy mu ogniska” – mówi młody gazda.
Dziś rozpoczyna się konklawe. Wszyscy czekają na biały dym, będziemy witać nowego papieża. Ale droga do Zakopanego jest w smutku, widać żałobne flagi.
Kościół Świętej Rodziny na Krupówkach, późne popołudnie. Tutaj Jan Paweł II podczas ostatniej pielgrzymki spotkał się z dziećmi, które przystępowały do I Komunii Świętej. „Drogie dzieci – mówił – dzisiaj przychodzi do was papież, aby w imieniu Pana Jezusa powiedzieć, że On was kocha.
Dzisiaj główny ołtarz kościoła jest zasłonięty, w środku pusto i ciemno.
„Mamy żałobę do wyboru nowego papieża” – tłumaczy siostra zakonna, która sprzedaje książki w sklepiku parafialnym. Większość lektur na półkach jest o Janie Pawle II lub jego autorstwa. Na wystawie leży „Pamięć i tożsamość”, której nie można było dostać w Warszawie. Siostra tłumaczy, że każda z pozycji ma swoją wartość, więc nie chce niczego doradzać. Opowiada, że spędziła 26 lat w Rzymie, więc miała okazję bywać blisko papieża. „ Ojciec Święty szczególnie lubił śpiewać razem z nami” – wspomina. „Mówiłyśmy o nim nasz tatuś. Dlaczego? Bo był dla nas jak prawdziwy ojciec – jak trzeba: łagodny i jak trzeba: wymagający, ale zawsze troskliwy” – tłumaczy. Kiedyś bolał ją strasznie brzuch, tak że nie mogła uczestniczyć we wspólnej modlitwie, więc poszła do Ojca Świętego się poskarżyć. „ Papież najpierw mnie przytulił, a potem położył ręce na głowie. Ból minął jak … ręką odjął. – Ale może lepiej o tym nie mówić…” – dodaje wzruszona siostra.
Wtorek, 19 kwietnia
Na Krupówkach pustki, Niby normalne, bo jest po sezonie, ale całe Zakopane tkwi w jakimś odrętwieniu. Prasa pisze o Watykanie, przypomina kolejnych papieży, czeka na wyniki konklawe i trochę spekuluje na ten temat, ale bez zbędnych emocji. Nawet tabloidy, zwykle karmione sensacją, przyjęły spokojniejszy ton.
Na trasie na Kalatówki nie ma żywej duszy. Dopiero po terenie klasztoru albertynek kręcą się jacyś ludzie, to turyści ze Szwecji. Pustelnia Brat Albert była jednym z ukochańszych miejsc Karola Wojtyły – lubił tutaj pomedytować. Ostatnio był u albertynów w 1997 r., spędził wówczas na modlitwie około 20 minut.
Dom Brata Alberta jest otwarty, można wpisać się do księgi pamiątkowej. Ostatnie treści są pełne wdzięczności za pontyfikat Jana Pawła II.
W samo południe biją dzwony kościelne. Atmosfera nieco mistyczna. Czyżby wybrano nowego papieża?
W schronisku na Kalatówkach restauracja nieczynna. Na dole w barze też nie ma nikogo, tylko jakaś pani w kąciku przegląda prasę. Na Kondratową nikt nie idzie. Po drodze pełno śniegu, trzeba uważać, aby nie wpaść w zaspę… Innym niebezpieczeństwem jest możliwość spotkania wygłodniałego misia. Na taką myśl samotnej turystce przechodzą ciarki po plecach…
Schronisko na Kondratowej w żałobie, na zewnątrz wywieszona flaga papieska, jest zamknięte. To tędy szli na Giewont taternicy, aby zapalić na pociechę umierającemu Janowi Pawłowi światełko.
Wieczorem media podają, że nowym papieżem został Joseph Ratzinger.
Środa, 20 kwietnia
Kościół księży bernardynów na Bystrem. W środku wisi portret Jana Pawła II i tablica z jego błogosławieństwem, która jest przewiązana czarną wstęgą. Zwyczajna poranna Msza św., tylko w modlitwie o papieża pada imię: Benedykt. Brzmi trochę dziwnie.
Wszystkie gazety piszą o nowym Ojcu Świętym, Zdjęcie skromnego pracownika winnicy Pana widnieje na pierwszych stronach. Chociaż sprawa jest świeża, pojawiają się już pierwsze sondy i komentarze. „Gazeta Krakowska” podaje, że wszyscy z zadowoleniem przyjęli wybór kardynała Ratzingera i obok drukuje wypowiedzi księży i przyjaciół Jana Pawła II na ten temat. Zofia Ustupska z Antałówki, na pytanie o Benedykta najpierw odpowiada milczeniem. Serce góralki jest ciągle przy Janie Pawle II, więc co tu rzec, aby nie zostać posądzonym o zdradę (?).
„- A wy, co myślicie? – odpowiada pytaniem na pytanie. Odzywa się sąsiadka Anna R., która mówi, że jej Ratzinger się podoba. Wtedy Zosia się uśmiecha i mówi: ” Ja też się cieszę. Bo to dobry człowiek, widać to po jego oczach. Kierowca busa zwraca uwagę na niepewność w zachowaniu Benedykta: „Jeszcze nie wiadomo, jaki on jest… On sam też nie wie…” – mówi.
W nocy spadł śnieg, od rana świeci piękne słońce, trzeba na narty (!). Na dolnej stacji kolejki na Kasprowy jest gablotka ze zdjęciami upamiętniającymi ostatni pobyt Jana Pawła II w tym miejscu. Pracownicy PKL wspominają, że Papież wszystkich wtedy zaskoczył swoją wizytą. „- Po południu szóstego czerwca (1997 r. – przyp.red.) w Kuźnicach już praktycznie nikogo nie było. Samochód z papieżem zajechał z tyłu, na plac pod linami kolei. Ojciec Święty z całą świtą wszedł tylnym wejściem. Przywitał nas wszystkich i wsiadł do kolejki” – wspomina na łamach „Tygodnika Podhalańskiego” Kazimierz Korzeniowski, kierownik zespołu kolei linowych Kasprowy Wierch. „Pamiętam, jakby to było dziś. Ojciec Święty wszedł do restauracji, usiadł przy narożnym stoliku i zamówił herbatę z sokiem malinowym… Chociaż byliśmy cały dzień w pogotowiu, to jednak nie wierzyliśmy, że Jan Paweł nas odwiedzi. Miał przecież jechać na Krzeptówki, a tymczasem znalazł się tutaj, podobno bardzo chciał… Może czuł, że to jest ostatni raz i zapragnął popatrzeć na Tatry” – wspomina na górze konduktor. Na Kasprowym, przy wyjściu z górnej stacji wisi tablica upamiętniająca ten ostatni pobyt. Jest przewiązana żałobną wstęgą, pod nią stoją znicze. Na Gąsienicowej mgła, widoczność na półtora metra, śnieg jak kasza. Aż strach zjeżdżać. Lepiej wrócić do środka i zamówić herbatę z szarlotką.
Czwartek, 21 kwietnia
Wszystkie gazety piszą o Benedykcie XVI, prześcigając się w szczegółach na jego temat. Jedna z bulwarówek podaje na przykład, że nowy Papież uwielbia słodkie naleśniki. to zupełnie jak Jan Paweł II, którego znaliśmy z miłości do kremówek. Porównania papieży wychodzą więc na plus – przynajmniej w kwestii gustów kulinarnych. Inne media cytują myśli Josepha Ratzingera. Krakowska „Gazeta Wyborcza” daje tytuł na czołówkę:”Credo Benedykta XVI” . Tylko „Tygodnik Podhalański” milczy (w numerze z 21 kwietnia), ani na pierwszej stronie, ani w środku nie ma nic o nowym papieżu. Na okładce zamiast zdjęcia Benedykta XVI foto jakiegoś pana z siwą brodą i tytuł „Ubecja”, fala z teczkami odżyła.
Na Kasprowym w południe zero stopni. Pod płaskorzeźbą Jana Pawła II dalej płoną znicze. Jest mgła i silny wiatr, wyciąg na Goryczkowej nie chodzi. Znowu nici z nart.
„Nowy papież? – Podoba mi się. Widać, że jest nieśmiały, ale to początki, trzeba mu dać czas… – odpowiada pani z bufetu w schronisku.
Droga do Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej, wzdłuż całej ulicy Kościeliskiej żółte flagi papieskie. Jednak wiele chałup jest w żałobie. W niektórych oknach wystawione są portrety i zdjęcia Jana Pawła II. W połowie trasy czytamy napis: ’Módlcie się i nie zapominajcie o mnie” – Jan Paweł II „. Po drugiej stronie ulicy, u podnóża Giewontu, jakby odpowiedź: „Codziennie o 12. modlimy się za Jana Pawła II. Pod jego pomnikiem, już na terenie sanktuarium, płoną znicze. Robi się smutno. Ale na pocieszenie przypomina się ulubiony cytat Papieża z Horacego” Non omnis moriar – nie wszystek umrę.” Patrzymy na Giewont, i płyną, bo to słyszymy, słowa z jego znanej homilii wygłoszonej na Podhalu: „Dzisiaj podziękowałem Bogu za to, że wasi przodkowie na Giewoncie wznieśli krzyż. Ten krzyż patrzy na całą Polskę od Tatr aż do Bałtyku, i ten krzyż mówi całej Polsce: „Sursum corda! – w górę serca!”
A w kościele wisi już zdjęcie nowego papieża – Benedykta XVI. Jakby tu trochę nie pasuje. Cała świątynia jest po brzegi wypełniona ludźmi. Ale przynajmniej nie są to górale, tylko jacyś na ciemno ubrani mężczyźni. Czyżby pogrzeb? Okazuje się że nie, bo po chwili wychodzi ksiądz, wita serdecznie wycieczkę ze śląska i zaczyna opowiadać historię sanktuarium, W tym czasie mężczyźni błyskają fleszami. Robi się atmosfera trochę jak na wycieczce krajoznawczo-poznawczej. Można jednak popatrzeć na witraże, z których spogląda na nas Jan Paweł II. Jakby mówił: „Piękno tych świątyń odpowiada pięknu Tatr i jest odblaskiem tego samego piękna, o którym mówią słowa Wincentego Pola wypisane na krzyżu w Dolinie Kościeliskiej: „I nic nad Boga”. Te słowa przynoszą spokój. Tymczasem ksiądz opowiada o tym, jak tutejsi parafianie modlili się w 1981 r. do Matki Boskiej o zmiłowanie dla Jana Pawła II i przyrzekli, że jeśli mu daruje życie, to w podzięce wybudują Jej wspaniałe sanktuarium. Tak też uczynili. Na zakończenie ksiądz prosi wszystkich uklęknięcie i odmówienie modlitwy. Chwila ciszy… Po czym na ciemno ubrani mężczyźni sięgają znów po aparaty fotograficzne. „W każdą niedzielę przyjeżdżają tu górale z całego Zakopanego, by modlić się za Jana Pawła” – mówi baca z Chochołowskiej. „No tak, ale dzisiaj mamy dopiero czwartek.”
ODEJŚCIE I PRZYJŚCIE (cz.2) – z miesięcznika „Powściągliwość i Praca” 7-8/2005
„Piątek, 22 kwietnia
„Gazeta Krakowska” pyta na pierwszej stronie „Jak Joseph uniesie ten dar i ciężar” i drukuje wywiad z bratem Benedykta. Inne dzienniki zastanawiają się nad nowym pontyfikatem. Wszyscy czekają, co powie Benedykt na Placu św.Piotra, jaki ogłosi program.
Na Kasprowym dalej płoną znicze. Jest piękne słońce, napadałośniegu, trasa doskonale przygotowana do nart. Warunki na Gąsienicowej i Goryczkowej jak w środku zimy (!).
Kościół św. Krzyża w Zakopanem – w 1976 r. kardynał Wojtyła powołuje tę parafię. Dzisiaj jest już po wieczornej mszy. Jakaś młodzież śpiewa pieśń o Duchu Świętym, jedna z dziewcząt pięknie gra na gitarze. Ale siostra mówi, że trzeba opuścić świątynię – „Już zamykamy”.
Na zewnątrz tablica upamiętniająca ostatnią wizytę Jana Pawła II, obok bukiet kwiatów. Ale w gablotce parafialnej już zaproszenie na jutrzejszy koncert, ma wystąpić jakiś znany zespół czarnoskórych muzyków. Dla równowagi w lokalnej prasie czytamy, że górale z Poronina, w dowód wierności naukom Ojca Świętego, zlikwidowali agencję towarzyską i zamierzają tam otworzyć nowy biznes.
Sobota, 23 kwietnia
W prasie nadal dominuje tematyka papieska. „Dziennik Polski” donosi, że na pierwszą pielgrzymkę Benedykt uda się do Polski, o czym zapewniają kardynałowie niemieccy. Z kolei „Gazeta Krakowska na Podhalu” pisze o pamiątkach z wizerunkami Jana Pawła, które poznikały z targowisk. „Były różne obrazecki i talerze z papieżem. Zalegały całe roki, ale my syćkie je wyprzedali, jak Łociec Święty umarł… Ale za pare dni bedom nowe” – mówią zakopiańskie handlarki.
W Kuźnicach do kolejki na Kasprowy kolejka na dwie godziny stania. Ale przecież można wziąć deski na ramię i podchodzić, jak to zwykł czynić Ojciec Święty, który twierdził,że korzystanie z wyciągów ma niewiele wspólnego z prawdziwym narciarstwem. a lubił narty i będąc kardynałem, przyjeżdżał co roku do Zakopanego, aby poszusować. Kiedy zagraniczni dziennikarze zapytali go niegdyś, ilu polskich kardynałów jeździ na nartach, Karol |Wojtyła miał odpowiedzieć: „Czterdzieści procent” – ” Ale przecież Polska ma tylko dwóch kardynałów” – dopytywał się inny gryzipiórek. „Oczywiście, ale kardynał Wyszyński, prymas Polski, stanowi 60 procent…”
Niedziela, 24 kwietnia
Msza poranna w Kościele św. krzyża. Świątynia zapełniona tylko w połowie, reszta ludzi pewnie już siedzi przed telewizorami w oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości z Placu Świętego Piotra. W kościele odczytany zostaje list kardynała Macharskiego, który prosi o modlitwę za papieża Benedykta XVI. Ksiądz wygłasza kazanie. „Tylko przez Chrystusa Pana możemy dojść do prawdziwej wiary – tłumaczy. „To jedynie filozofowie uważają, że wszystkie drogi są słuszne, ponieważ prowadzą do jednej prawdy i jednego Boga.” – „Ale oni się mylą, ponieważ inne religie są tylko poszukiwaniem Boga, a nie prawdziwą wiarą…” – tłumaczy ksiądz.
Za ogrodzeniem kościoła wolontariusze zbierają na hospicjum dla dzieci. W zamian można dostać wiosennego hiacynta.
Przed dziesiątą zaczyna się relacja z Watykanu. Pierścień rybaka jest już na palcu właściciela, zaczyna się zarzucanie sieci. Benedykt XVI urzeka swoją mową…
Pani w kiosku z napojami wypowiada się dość powściągliwie na temat Ratzingera: „Jest jakiś dziwny… No chciałoby się w jego miejsce zobaczyć naszego Jana Pawła… Jakoś nie pasuje do niego to ubranie… Ale może to dobrze, że wybrano Ratzingera, przynajmniej u Niemców będzie więcej wierzących..l. Bo u nas dzięki Janowi Pawłowi liczba katolików wzrosła… Mam nadzieję” – dodaje.
Żałoba, przynajmniej zewnętrznie, powoli opuszcza Zakopane. Jeszcze powiewają czarne wstęgi na samochodach i busach, gdzieniegdzie poprzyklejane zdjęcia Jana Pawła. „No niech pani spojrzy na naszego Ojca Święgego, jaki to był postawny mężczyzna! A ten Niemiec…? 0 zastanawia się gaździna z Butorowego. Ubrana w paradny strój góralka powiada: „Wszyscyśmy wiedzieli, że padnie na Ratzingera. On przecież celebrował pogrzeb naszego papieża. -Czy mi się podoba? – Każdy papież jest dobry..l. Ale ten, to nie to, co nasz… |Czekałam we wtorek (19 ksietnia) na jego błogosławieństwo i nie doczekałam się. No nie wiem, może akurat wyszłam do kuchni…?
A pani, co widziała? – „To dla mnie dziwne, że mamy papieża Niemca – mówi 47-letnia Maria. – „Ja nic nie mam przeciwko niemu, ale człowiek już tak jest wychowany..l. No i co, do Niemiec będziemy jeździć na pielgrzymki…? – Ale, zobaczymy, jak to będzie… Wszystko jest zapisane w Księdze Sabały” – mówi.
C0 tam mówią? – „A co, nie wiecie? Jest wyraźnie powiedziane, że po naszym Wojtyle będzie Niemiec. Ale na krótko. Potem przyjdzie Murzyn albo jakiś inny ciemnoskóry. A po nim już tylko III wojna światowa” – powiada pani Marysia. – A co potem? „Ludzie godajom, i tak jest w tej przepowiedni, że wojna będzie straszna, wszyscy zginą… Tylko na Podhalu zostanie garstka ludzi… Pozostawione po rosie ślady człowieka będziemy całować…”
Pod Gubałówką jakby na zawołanie pojawia się ciemnoskóry człowiek z Biblią w ręku. „Jestem Daniel, z Brazylii”. Okazuje się, że jest świadkiem Jehowych. O papieżach wypowiada się krytycznie.” Jezus Chrystus nie chciał być królem i zasiadać na tronie” – mówi łamaną angielszczyzną. – Wszystkiego dobrego, Daniel!
Z Gubałówki rozciąga się wspaniała panorama Tatr. Dzwonią w uszach słowa Jana Pawła II: „Ilekroć mam możność udać się w góry i podziwiać górskie krajobrazy, dziękuję Bogu za majestat i piękno stworzonego świata…”
Poniedziałek, 25 kwietnia
Kościół bernardynów na Bystrem. Siostra urszulanka z klasztoru na Jaszczurówce przychodzi tu na poranna Msze święte. Ma oczy mistyczki. „Oj, należy się cieszyć z wyboru Benedykta! Kardynał Ratzinger przez dwadzieścia cztery lata był z naszym Papieżem. To mądry człowiek i teolog – mówi dydaktycznie. – Ach, to pani dziennikarka… Oj, nie wolno nam rozmawiać, muszę mieć zgodę matki przełożonej… Ale po chwili zaczyna już nabierać zaufania. „Znałam Karola Wojtyłę od lat, jeszcze z Poznania, gdzie byłam w seminarium – zaczyna swą opowieść. – Przyjeżdżał do nas na różne uroczystości, odprawiał Msze. To był bardzo bezpośredni człowiek. Przychodził do kuchni po wodę..l. Ale z drugiej strony w jego obecności od początku coś taakiego się działo… Jednak żadna z nas nie spodziewała się, że ksiądz Karol |Wojtyła zostanie papieżeml… Chocfiaż ojciec Pio mu przepowiadał i siostra Faustyna pisała w swoim dzienniczku, że iskra boża wyjdzie z Polski i rozejdzie się po całym świecie. No, ale dopiero potem to zrozumiałyśmy… Pani pyta, jakim był narciarzem? – Trudno powiedzieć, bo jestem w zakonie na Jaszczurówce dopiero od 15 lat… Wiem jednak od matki przełożonej i innych sióstr, że dom urszulanek to było miejsce wyjątkowo bliskie jego sercu.”
„Na tym stoku po9d Nosalem szusował do pierwszej albo drugiej nad ranem. Mówił półżartem, że musi wydychać zły Kraków, bo mają tam złe powietrze. Oczywiście stok był w tamtych czasach czyściuteńki, żadnych cudów, jak dzisiaj, wyciągów… – wspomina siostra Teresa na łamach „Tygodnika Podhalańskiego”. „Był gościem, domownikiem, wiele rozmawialiśmy. Przez 16 lat po dwa tygodnie spędzał w pokoju na pierwszym piętrze. Skromność miejsca świadczy, jak niezwykłym był człowiekiem. Kochał prostotę. Obok skromnego pokoiku jest łazienka, z której korzystał, gdzie do dziś stoją dwa dzbanki, używane przez Karola Wojtyłę – jeden na zimną, a drugi na gorącą wodę, oraz miednica. – Zawsze o wpół do ósmej odprawiał Mszę św. w kaplicy na parterze, jadł śniadanie z naszym kapelanem i ruszał na narty. Dawałyśmy mu kanapki i termos z gorącą kawą do plecak. Kierowca wiózł kardynała do Doliny Chochołowskiej. Tam podchodził na Grzesia i zjeżdżał – mówi 78-letnia siostra Teresa.
„Potem będąc już papieżem, bardzo tęsknił za nartami i tym wspaniałym miejscem. Któregoś razu w drodze do Morskiego Oka chciał podobno wstąpić, ale nie udało się… – Ksiądz Stanisław (Dziwisz – przyp.red.) opowiadał potem, że kiedy mijali nasz dom, to Jan Paweł II wymienił jednym tchem wszystkie imiona urszulanek – mówi urszulanka spotkana u benedyktynów. Jego marzenie o wizycie w klasztorze na Jaszczurówce miało się spełnić w 1977 roku. „Odwiedził nas nieoczekiwanie późnym wieczorem, byłyśmy już po kolacji… Wszedł z ochroną, ale jego obecność czuło się bardzo blisko – wspomina siostra. – Potem poszedł już sam na górę do swego pokoju, spędził tam około piętnastu minut” – opowiada wzruszona urszulanka. Dostał wtedy od sióstr ogromny bukiet czerwonych róż.
Przed trzema laty podczas pielgrzymki w 2002 r. śmigłowiec z Janem Pawłem II tylko przeleciał nad Podhalem i Tatrami. Maszyna obniżyła jednak wyraźnie lot nad Jaszczurówką. Urszulanki z balkonu machały swojemu „narciarzowi” pękiem maków. Jan Paweł kontaktował się z nimi do samego końca. „Jeszcze na Wielkanoc przesłał nam życzenia, pobłogosławił przedszkole, które budujemy…” – mówi siostra. – Ale on tu jest wśród nas, ja go czuję” – uśmiecha się.
Autokar do Krakowa jedzie wolno, siąpi drobny kapuśniaczek. Na Zakopiance trwają prace budowlane, Jeszcze gdzieniegdzie powiewają na domach żałobne chorągwie. Na stacji PKS w Nowym Targu wiszą już papieskie flagi. W Myślenicach kwitną drzewa… Wiosna!
Kraków. Autobus skręca z Zakopianki w ulicę Wadowicką. Szkoda, że Karol Wojtyła nigdy już nie odwiedzi swego miasta ani nie pojawi się na balkonie przy Floriańskiej 3.
Ale przecież jest i pozostanie wśród nas – jak mówiła urszulanka – i będzie nam błogosławił z Okna Niebieskiego.”
I w ten sposób powstał maxi-felieton, więc któż go przeczyta…
Ale ta strona, proszę Państwa, nie jest dla tych, co się szybko nudzą słowem pisanym, więc trzeba ich ostrzegać uwagami w stylu „czyta się tylko 1 minutę”.
{Nie będę w tym miejscu komentowała pogrzebu Papieża Franciszka, ponieważ wszyscy już to zrobili. /A także jego pontyfikatu./ Powiem tylko, przywołując odczucia księdza Bonieckiego z ostatniego dodatku do „Tygodnika Powszechnego” poświęconemu papieżowi Franciszkowi, które przypadły mi do gustu, a który napisał o zmarłym ojcu świętym, że: „Wprowadzał zmiany, które nie wszyscy oceniali jako dobre. Na przykład znacznie uprościł liturgię w Bazylice św. Piotra. Tymczasem wcześniejsza liturgia była arcydziełem sztuki – czasem trwała, co prawda, wiele godzin, ale dawała niezwykłe przeżycie”, że zabrakło i mnie podczas celebry pogrzebowej owych niezwykłych doznań, połączenia z innymi, n i e z n a n y m m i D u c h e m? N i e w i d z i a l n y m (jak z kolei o Bogu, Sile Wyższej, Nieskończonej Sile Stwórczej czy też Wyższej Inteligencji itp. wyraża się mój przyjaciel M.)}
A wracając do przemijania, i tak każdego z nas dopadnie.
Więc może nie należy mu się za długo poddawać.
Idę biegać!