Księga życia

Zastanawiała się nad pierwszym zdaniem. To ono miało być otwierające, jak u Murakamiego, jej ulubionego pisarza. Ale nie mogła go wymyślić. Patrzyła na ścianę choinek, którą miała za oknem, jak by czekając aż podpowiedzą temat.

Tak, temat. Bo pierwsze zdanie miało być iskrą rozpalającą resztę… opowieści. Tym, co powinno się wynurzyć z nieświadomości. Niczym drogowskaz.

Tak, drogowskaz. Szukała go w życiu od wielu lat. Właściwie od zawsze… Modliła się. Medytowała. Wyjeżdżała w dalekie kraje. Ale to nic nie dawało. Nie dostawała odpowiedzi na podstawowe pytania.

A może właśnie powinna zostać pisarką… Marzyła o tym od zawsze. Wyobrażała sobie jaka będzie szczęśliwa, gdy jej powieść okaże się bestsellerem. A przede wszystkim jaką przyjemnością będzie samo tworzenie. Ale wraz z upływem czasu traciła zapał. W końcu teraz wszyscy piszą książki. Po co mi to?, zastanawiała się. Innym razem dochodziła do wniosku, że szkoda życia. Niejednokrotnie czytała w biografiach znanych pisarzy, że potem żałowali czasu spędzonego na układaniu zdań, że został on zmarnotrawiony, bo lepiej było po prostu żyć.

A teraz tym bardziej. Skoro tak niewiele brakowało jej do okrągłej liczby, od której umownie zaczyna się starość, to już żałowała każdego kolejnego dnia, który byłby zmarnowany. Nie chciała go spędzać byle jak. Najbardziej zaś było jej szkoda tych pustych godzin, które mijały, a kiedy nie robiła nic.

Nic? A może jednak coś…, pytała samą siebie. Bo te nic nieznaczące godziny spędzała jednak na myśleniu. Zastanawianiu się, co ma sens, a co nie.

I po co mi ten szczeniak… do szczęścia. Pojawił się nie wiadomo jak. Przecież wcale go nie szukała. A czynił jeszcze większe zamieszanie w jej życiu, podczas gdy ona marzyła o ładzie. Dziś, proszę, znowu się nie spotkali. Zadzwonił godzinę przed umówioną porą i ściszonym konfidencjonalnie tonem rzekł: ” Przepraszam, cię piękna, ale nie zdążę przyjść…”


To był fragment książki.

A o czym jest, wyjaśni sporządzona przeze mnie notka (kilka lat temu, bo wtedy „Księgę życia” napisałam).

„Spotkanie dwóch osób – kobiety i mężczyzny, to jak taniec dwóch sił: dobra i zła, wojny i pokoju, racjonalności oraz zmysłowości. Powieść pisana jak dziennik, obejmuje okres demokratycznej Polski, który przypada na dojrzałe życie głównych bohaterów. To ich historie, ale także wyobrażenia o sobie nawzajem, niczym różne spojrzenia na tę samą rzeczywistość, są jak głosy w duszy człowieka. Mogą być dwa, ale przeważnie jest ich znacznie więcej, a każdy z nich ma swoje przeciwieństwo. W tej książce przejrzy się każdy, kto doświadczył życia w dwóch różnych epokach: PRL i RP.

Ale bynajmniej nie jest to powieść polityczna, a raczej filozoficzno-psychologiczna, rzecz o człowieku, jego powiązaniu z tym, co w kraju, na świecie, a nawet we wszechświecie. Nie na darmo już starożytne filozofie mówiły, że jesteśmy mikrokosmosem, a być może jest nim pojedyncza komórka, z których zbudowana jest istota ludzka. I tu, i tam obowiązują takie same reguły, splatają się identyczne siły, mające swój początek w Nieznanej Nieskończoności.

Jest to historia o tym jak zmiana na zewnątrz czyni je wewnątrz nas i jak jedno z drugim jest powiązane – bodziec z reakcją i reakcja z bodźcem.

A tak naprawdę zaczęło się od drobnej zmiany.”

 

Barbara Jagas

O mnie

Nie wiem kim jestem. I całe życie się dowiaduję. – To fascynujące.